RZEKA PISA WARMIŃSKA SPŁYW PACKRAFTEM MIASTO BARCZEWO
>> YOUR LINK HERE: ___ http://youtube.com/watch?v=R87QLKLHA8o
Rzeka Pisa Warmińska. Spłynięta w całości 24 km. Pobudka 2:00 pieszo 10 km do jeziora Pisz. • Tym razem ze względu na hordy wygłodniałych komarów nie wybrałem drogi prowadzącej częściowo przez las tylko drogę usytuowaną przy trasie szybkiego ruchu. Pomysł okazał się słuszny, bo komarów praktycznie nie uświadczyłem. W godzinach, których szedłem ruch był jeszcze niewielki, więc nie okazał się w odbiorze uciążliwy. Po dojściu do jeziora zwodowałem się jak najszybciej właśnie ze względu na komary. Dzień wcześniej pod wieczór autem zrobiłem rekonesans pieszego szlaku i miejsca startu. Zaleta w chaszczach ukryłem dwie 1,5 litrowe butelki wody, buty neoprenowe i następnego dnia o te gadżety plecak był lżejszy. Często tak robię, kiedy poruszam się autem, a ukształtowanie terenu pozwala na dojechanie i skitranie nic nieznaczących wartościowo przedmiotów. • Odcinek rzeki od miejscowości Tumiany do miasta Barczewo bardzo atrakcyjny. Rzeka na tym odcinku mocno zadrzewiona dająca cień i wytchnienie. W samym Barczewie w kanale, którym płynie Pisa brakowało wody. Spływ kanałem przez miasto do synagogi okazał się niemożliwy. Zamiast dwustu metrowej obowiązkowej przenoski zrobiłem 500-metrową. Zgodnie z locją w Barczewie przerzuciłem się na kanał Kiermas. Mogłem jeszcze zaryzykować i kanał przejść pieszo, ale resztki wody, które w nim były nie zachęcały do zanurzenia w nim stopy. W tym momencie wyszła zaleta packrafta, czyli jego waga. Przenoska, czy to 200, czy 500 metrów przy jednodniowym szpeju bez najmniejszego znaczenia. • Przepływając przez Barczewo przepływa się obok więzienia. W więzieniu tym osadzony był niemiecki zbrodniarz Erich Koch skazany na karę śmierci. Wyroku nigdy nie wykonano. Miał uniknąć kary ze względu na swoją wiedzę dotyczącą przechowywania Bursztynowej Komnaty. Warto trochę poczytać na ten temat, bo temat ciekawy. • Do mnie ten argument nie trafia, jakoś nie wierze, że w tamtym czasie nie wyciągnięto by tych informacji. Aparat w tamtym czasie był bezkarny i brutalny. A sam temat dotyczący komnaty z pogranicza Świętego Graala więc wysoka stawka. • Za Barczewem rzeka trzciną stoi i robi się mało atrakcyjna. Tu przydałby się kajak. Tabuny much tse-tse :-) nie dawały spokoju. Pływając plastikiem, czy też długim kajakiem gumowym zawsze w takich miejscach cisnąłem, ile fabryka dała co zazwyczaj skutkowało skuteczną ucieczką przed końskimi. Packraftem trudno uciec przed czymkolwiek :-) • Spływ zakończyłem na rzece Wadąg po przepłynięciu jednego kilometra lekko po godzinie trzynastej. • Tak więc był jeszcze czas, żeby spłynąć Wadągiem do Łyny, ale niestety okazało się, że muszę wracać. Spływ w formie jednodniowej. • Pieszy powrót 12 km w większości przy trasie szybkiego ruchu przy trzydziestu trzech stopniach mało komfortowy. Poza okresem wakacyjnym trasą jeździ więcej busów, więc temat można sobie ułatwić, choć samej rzeki za Barczewem nie polecam. • Przed konsumpcją kebsa (ul. Kopernika, stan na 07.2024) w Barczewie na rynku przestrzegam i odradzam. • To był ciekawy przyrodniczo spływ obfitujący w wyskakujące małe rybki ponad taflę wody i pozostający na długo w pamięci poranny śpiew ptaków. • Pozdrawiam wszystkich, którzy pływając czymkolwiek potrafią uszanować i wsłuchać się w otaczającą nas przyrodę.
#############################