Alpejskie Niezbyt Trudno PD Rimpfishhorn Dom i Strahlhorn
>> YOUR LINK HERE: ___ http://youtube.com/watch?v=Wk8K8yIrNZY
Jadąc z Saas-Grund do Zermatt, wreszcie uświadomiłem sobie, że piękny szczyt, który widać przy wjeździe to Weisshorn. Dalej oczywiście widoczny jest już Matterhorn. • Na mojej ścieżce była nawet tablica treningowa, aby sprawdzić kondycję przed wejściem na szczyt. Dalej już szło się spokojnie i bez tłumów w pięknych okolicznościach przyrody. • Nocowałem tuż przed schroniskiem Berghaus Flue, a po przeciwległej stronie w zachodzącym słońcu lśnił Matterhorn. • Podziwiając widoki na Monte Rosa, Liskammy i Breithorn, ruszyłem rankiem na przełęcz Pfulwe, a z niej dalej, w kierunku Rimpfischhornu . Trasa nie była trudna, choć na lodowcu trzeba było uważać. Widać było już z bliska Strahlhorn, potem jeszcze kawałek skałami i już szczyt. • Zszedłem bez problemów. nie musiałem nawet zjeżdżać. Potem powrót na przełęcz i dalej do Taschalp, zwanego też Ottafe. • Kolejnym etapem było przejście ścieżką Europaweg do Domhutte. Jest to bardzo malownicza trasa, którą można polecić każdemu - po drodze wzmocnienia chroniące przed spadającymi kamieniami i znaki ostrzegawcze. • Na koniec, czekał mnie 500 metrowy wiszący most, omijający niebezpieczny żleb. Podobno jeszcze kilka lat temu był najdłuższym takim mostem na świecie. • W schronisku spotkałem się z Jankiem i poznałem Adama. Ruszyliśmy drogą normalną na Dom - najpierw kawałek lodowca, potem strome skały, na których obawiałem się, że zejście nimi będzie ciężkie, ale chyba tylko w nocy wydawały się tak trudne, bo potem zeszliśmy bez problemów. • Następnie znowu długi odcinek lodowcem z widokiem na Lenzspitze, z którego zespół właśnie przechodził granią na Nadelhorn.W końcu i my osiągneliśmy najwyższy szczyt leżący całkowicie na terenie Szwajcarii. • Na lodowcu już o dziesiątej rano było upalnie, ale za to po skałach schodziło się wbrew moim obawom komfortowo. • Potem tylko krótki postój w schronisku i już w dół. • Noc spędziliśmy u Adama w kamperze a potem w drodze na lotnisko zajrzałem jeszcze pod północną ścianę Eigeru, a następnie, podziwiałem miasteczko Thun. • Tam właśnie podziwiałem śródlądowych surferów. Stosowali oni bardzo sprytny a zarazem prosty patent - linkę przyczepioną do mostu. Chwytając się niej wpływali w główny nurt rzeki, który w tym miejscu był mocno spiętrzony, tworząc permanentne fale. Pierwszym dwóm nie udało się zbyt długo ustać na fali po tym jak już puścili linkę. Namiastkę tego, jak trudne jest to zadanie miałem w 2024 roku, gdy trenowaliśmy rodzinnie surfing na półwyspie helskim. Mimo dobrych warunków, dwie-trzy sekundy to maksimum, które byliśmy w stanie ustać na desce. • Za to trzeci surfer... - trzeci dawał radę! • Kolejnym naszym celem był Strahlhorn. Zaparkowaliśmy na campingu w Saas-Fee i wjechaliśmy kolejką na Mittelallain. Następnie przeszliśmy koło Brittaniahutte i zeszliśmy na lodowiec. • Długim, płaskim lodowcem dotraliśmy na przełęcz pod Rimpfishhornem, a na niej skręciliśmy w lewo na szczyt Strah. Pogoda była kiepska, ale cieszyliśmy się, że mimo wiatru i opadów daliśmy radę wejść. Rozgrzewał nas też makaron z szerokiego termosu, wniesiony dzielnie przez Adama na sam szczyt. • Nasze ślady podejściowe były zupełnie zasypane, więc Wracając trochę zabłądziliśmy i weszliśmy na skalne ramię z którego trzeba było potem zejść via ferratą. Dlatego też na przystanku w Saas-Fee byliśmy dopiero o 22:30, ale mimo to udało się na szczęście złapać autobus i wrócić do kampera. • 0:00 Dojazd do Zermatt • 0:50 Pfulwe • 1:14 Rimpfishhorn • 1:30 Europaweg • 2:25 Domhutte • 3:08 Dom • 4:14 Thun • 7:02 Strahlhorn
#############################
