Messerschmitt Me 328 ciekawie choć nieopłacalnie
>> YOUR LINK HERE: ___ http://youtube.com/watch?v=d2fKed0yOqQ
Podczas II Wojny Światowej, poszukiwania nowych jednostek napędowych były kwestią ściśle tajną. W przypadku Niemiec duże znaczenie miał rozwój silnika określanego często mianem silnika pulsacyjnego. Pomimo dużych nakładów, do końca udało się doprowadzić tylko dwa projekty wykorzystujące napęd tego rodzaju. Pierwszym projektem była latająca bomba V1, drugim, Messerschmitt Me 328, który został doprowadzony do etapu testów w locie. Pierwsze pomysły wykorzystania takiego systemu napędowego, pojawiły się w firmie Messerschmitt w latach 30., gdy duże zainteresowanie niemieckich inżynierów wzbudziły silniki odrzutowe. Jednym z pierwszych projektów rozwijanych przez Niemców, był projekt noszący oznaczenie R 1079. Projekt ten zakładał, że powstanie mały, prosty i tani samolot myśliwski, który będzie można wyposażyć w bardzo różne silniki odrzutowe. Do produkcji seryjnej miała zostać wprowadzona wersja z najbardziej wydajnym, najtańszym no i generalnie najlepszym silnikiem. Miała, ale nie została. Głównie dlatego, że rozwój technologii odrzutowej był wówczas bardzo kosztownym projektem, a Luftwaffe marszałka Goeringa nie lubiła wydawać pieniędzy na głupoty, bo gotówki na głupoty potrzebował pan marszałek. Niemcy uważali zresztą, że nadchodzącą wojnę będą mogli wygrać bez sięgania po takie dziwactwa. W 1942 r., wszystko zaczęło się zmieniać, a Niemcy zaczęli stopniowo odczuwać, że coś nie idzie tak jak powinno, a nie szło. I to bardzo. Luftwaffe potrzebowało wydajnego samolotu bojowego, który miał pojawić się w niemieckich jednostkach możliwie szybko, tak by rosnącą przewagę liczebną nieprzyjaciela można było zrównoważyć przewagą techniczną. W teorii było to możliwe. W praktyce… bywało z tym bardzo różnie. I tak równolegle z pracami na Me 262 i Me 163, Niemcy musieli prowadzić prace nad myśliwcami Me 328. Jak powszechnie wiadomo – reklama dźwignią handlu. Messerschmitt, a dokładniej władze wytwórni doskonale znały tą zasadę. Przedstawiciele wytwórni zadeklarowali więc, że po rozpoczęciu seryjnej produkcji Messerschmitta Me 328, jeden egzemplarz będzie kosztował dokładnie tyle ile 4 Messerschmitty Bf 109. No, a w 1942 r., taka deklaracja musiała zrobić wrażenie. Zrobiła tym większe wrażenie, że wytwórnia obiecała, że samoloty będą miały lepsze osiągi niż używane do tej pory samoloty myśliwskie Luftwaffe. Ktoś w dowództwie Luftwaffe doszedł do wniosku, że trzeba to rozegrać w Janusz Nosacz style. Panie, to dla mnie nie piniondz, pisz pan, że bierzem dzisińć. Oczywiście początkowo nikt nie nazywał Messerschmitta Me 328 tak nie rzucającą się w oczy nazwą – w czasie gdy trwały prace projektowe samolot był po prostu projektem R. 1079/17. Projekt miał otrzymać także dość specyficzny napęd, o czym już troszeczkę wspomniałem na początku naszego dzisiejszego spotkania – silnik strumieniowy. Otóż silnik ten posiada pewne ograniczenia, jednym z nich jest bardzo wąski zakres ciągu. Regulacja samym paliwem również nie daje oczekiwanych efektów. Sytuacja z silnikami strumieniowymi jest prosta – albo silnik daje pełny ciąg, albo gaśnie, natomiast w teorii, można wycisnąć z niego więcej, pod warunkiem że jednocześnie do silnika trafi więcej paliwa i nastąpi zmiana geometrii dyfuzora, czyli kanału przepływowego. Niemcy doskonale zdawali sobie sprawę z ograniczeń jakie posiada silnik strumieniowy, dlatego też postanowili, że trzeba będzie znaleźć jakiś sposób na wyniesienie Me 328 na odpowiedni pułap. Pojawiło się jedno rozwiązanie – samolot musiał zostać wyniesiony na odpowiedni pułap i rozpędzony do odpowiedniej prędkości przez samolot nosiciel. Na tym jednak nie kończyły się szalone pomysły Niemców. Ponieważ samolot musiał startować z nosiciela, to uznano, że Me 328 będzie… myśliwcem eskortowym. Pierwszy projekt został zaprezentowany 31 marca 1942 r. wydawało się, że będzie prosto, ale Niemcy postanowili sami skomplikować sobie życie i od razu zaprezentowali trzy wersje – Me 328A-1 z dwoma działkami MG 151 kal. 20 mm, Me 328A-2 z dwoma działkami 20 mm, i dwoma działkami 30 mm, oraz Me 328A-3, który był bardzo zbliżony do poprzedniej wersji, ale za to miał… aparaturę do uzupełniania paliwa w powietrzu. Oczywiście do takiego samolotu trzeba było opracować, odpowiednią latającą cysternę. To zaś nie było takie proste… ale za to kosztowało. A skoro kosztowało, to ktoś musiał za to zapłacić, a skoro musiał zapłacić to pieniądze musiały trafić do wytwórni Messerschmitt. A wytwórnia nie oszczędzała, Ministerstwa Lotnictwa Rzeszy, oj nie oszczędzała. • Jestem także tu: • https://odysee.com/@Balszoi:5?r=CmuKJ... • Zapraszam do wspierania kanału: • Wirtualna kawa https://buycoffee.to/balszoi • Zacznij wspierać ten kanał, a dostaniesz te bonusy: • / @balszoi • #airforce #aviation #lotnictwo #fighter #myśliwiec #samoloty #ww2 #niemcy
#############################
