Jacek Kaczmarski Rublow Tekst
>> YOUR LINK HERE: ___ http://youtube.com/watch?v=pKW5WZzMeMk
Jacek Kaczmarski • 16.1.1984 • (wg filmu A. Tarkowskiego) • Na ziemi, co zawsze pod wodą lub śniegiem • Są drogi, po których nikt prawie nie chodzi. • Tam wariat się czasem przesunie po niebie • Do ludzi na łodzi • Wołając, że leci, • A oni chwytają go w sieci. • Wśród pól i rozlewisk tam białe są miasta, • Gdzie końmi handlują, jedwabiem i siarką. • Nad targiem wyrasta przejasny monastyr, • Chorały i charkot, • Ikona i koń, • Wędzidło i złota dłoń. • Na ścianach gospody łańcuchy i sierpy, • Wesołek po udach się klepie i śpiewa. • O ludzie, co żyje radością, choć cierpi; • I ktoś się zaśmiewa, • Ktoś wódką go raczy, • Nim inny ktoś wezwie siepaczy. • Z wyrwanym językiem niech skacze do woli, • Jak przygłup, co słowa nie może wykrztusić. • Bo Książę z krużganków, o wzroku sokolim, • Dziedziny strzec musi • Od ognia i zła, • By poczuł lud, że ktoś oń dba. • A Książę-mecenas za sztuką przepada, • Więc ściany pałacu malować mi każe. • Czeladnik już farby i pędzle rozkłada, • A w drzwiach stają straże • I Księcia brzmi głos: • – Za pracę twą miecz albo trzos. • #jacekkaczmarski #kaczmarski #rublow • Architekt, co dla mnie budował ten pałac • Już nic piękniejszego nikomu nie wzniesie. • Gdy skończył, przygoda go przykra spotkała: • Na zbirów się w lesie • Jak raz napatoczył, • A oni wykłuli mu oczy. • I zaśmiał się książę, aż sala zagrzmiała • I grzmiała, gdy odszedł, podobny do pawia. • I stałem przed ścianą, co była tak biała • Jak tego, co stawiał ją • Twarz oślepiona, • Od łez nim się stała czerwona. • Klęczałem przed bielą, nad Pismem schylony, • Gdy przyszła ta dziewka niespełna rozumu. • Czytała ruchami rąk moje ikony • I śmiała się z tłumów, • Płakała nad Bogiem • I piekieł przerażał ją ogień. • I wstały płomienie ze wszystkich stron naraz, • Ku niebu podniosły się dymu kolumny, • W drzwiach koński pysk widzę i uśmiech Tatara, • Co Księcia łbem dumnym • Za włosy potrząsa, • A krew Księciu spływa po wąsach. • Dziewczyna w krzyk straszny, więc on w śmiech wesoły • I szaty cerkiewne pod nogi jej ciska, • A ona je wdziewa, obraca się w koło • I łza już jej wyschła, • Więc tańczy w podzięce • Przy siodle, przy głowie książęcej. • Kto walczył, ten złotym pojony ukropem • Blach z kopuł cerkiewnych, z ksiąg ogniem topionych, • Zapada pomiędzy kopyta i stopy • Ze wzrokiem wlepionym • W zasnutą twarz Boga • I pyta – jak kochać ma wroga. • Znów ciała spychaliśmy do wspólnych dołów, • Znów drogi krzyżowe bez krzyża i chusty – • Po burzy, o zmroku, nad rzeką popiołów • Pogańskie odpusty; • Śmiech krwi i ciał gra. • Płomyki się łączą po dwa. • Z tej ziemi, co żywym nie skąpi pogardy • Najlepsza jest glina do formy na dzwony. • W ich dźwięku z tej ziemi ucieram dziś farby • Do mojej ikony. • Na suchej deszczułce • Jest miejsce na świat i na Stwórcę. • Przemokły, jak drzewo stojące na deszczu • Koń schyla się, woda po sierści mu spływa; • Zbutwiałe zielenie i złoto na desce, • Co płacze jak żywa – • To Stwórcy Korona. • Czekają nań • Koń i Ikona. • Grafika: kadr z filmu Andriej Rublow w reż. Andrieja Tarkowskiego
#############################
![](http://youtor.org/essay_main.png)